FORGOT YOUR DETAILS?

Esej 3

Kiedy siadam i zastanawiam się, co dla mnie oznacza „wolność”, przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl – „ja”. Niezaprzeczalne jest, że być wolnym to być prawdziwym wobec siebie. Swoboda w wyrażaniu emocji czy wizji artystycznych jest bezcenna. Jedna z artystek śpiewała: „Czy kiedykolwiek wyrzuciłeś w powietrze garść brokatu?”. Większość na takie pytanie parsknęłaby śmiechem. Więc ja pytam: czy kiedykolwiek spełniłeś swój doświadczalny kaprys? Śmiem twierdzić, że wyrzucanie brokatu w powietrze to jedna z takich fantazji.

Czy to oznacza, że wolność to bezwstydność? Sądzę, że wstyd jest jedynie wytworem społeczeństw. Nikt nie wstydzi się tego samego, każdy jednak boi się odsunięcia na margines. Skrępowanie to tylko system obronny. Oczywiście nie mówię, aby każdy pozbył się wszystkich ograniczeń. Są jednak te niewinne – wynikające z naturalnej dziecinności – pomysły. Ja, na przykład, chciałbym kiedyś założyć rajstopy na głowę. Są osoby, które pragną któregoś dnia nałożyć drag i wyjść do publiczności. A wyrzucanie brokatu w powietrze? Prawdziwa magia.

Co daje mi wolność? Szczerze mówiąc, sam nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ dla osób takich jak ja wolność to dobro wolne. To znaczy takie, które występuje w nieograniczonej ilości i można je otrzymać bez rezygnacji z czegokolwiek. Nigdy nie znałem
nie-wolności i – mam nadzieję – nie poznam. Najważniejsze jest, by pamiętać o dwóch rzeczach:
o tym, że nie-wolność istnieje i o tym, że dzięki osobom, których już nie ma, tej nie-wolności nie musimy znać. Te osoby, których już nie ma, zasługują na podziw. Nieważne jest dla mnie, kto kim był i dla czego walczył. Wygrał wolność.

W społeczeństwie występuje jednak półwolność. To bardzo niegodna, w dobie równouprawnień, restrykcja. Niestety, półwolność warunkują dwa czynniki: wstyd i stymulant wstydu. Część osób posiada tak silną chęć przymilić się stymulantom, że dla własnego „dobra” rezygnują z wolności na rzecz półwolności. W końcu ile jest osób, które ze względu na niestandardową aparycję chowają się we własnych czterech ścianach? Osób, które pomimo chęci poszukiwania satysfakcjonującej odpowiedzi na pytania dotyczące siły wyższej wolą wpasować się do schematu? Osób, które boją się trzymać czyjąś rękę w miejscach publicznych, bo inni mogą to trzymanie rąk uznać za niemoralne bądź nienaturalne, więc trzymają rękę tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy? Osób, które postrzegają świat w swój własny, wyjątkowy sposób i przez tę niezwykłość są nierozumiane, dlatego ich bliscy „dla bezpieczeństwa” odsuwają je od społeczeństwa?

Prawienie morałów nigdy nie było w moim stylu. Zawsze byłem zdania, że opinię można zmienić tylko przez poznanie. Człowiek wraz z dorastaniem nabiera umiejętności do poznania dobra i zła. Tę jednak, jak każdą inną umiejętność, trzeba szlifować. Nic zatem dziwnego, że ktoś, kto nigdy nie poznał prywatnie tego krzykacza, którego wszyscy uznają za wariata, sam go takim okrzyknął. Nie ma chyba osoby, która jest jakiegoś zdania po prostu. Każdy wyrabia swoje zdanie pod wpływem doświadczeń. Może gdyby Ktoś poznał motywy Krzykacza, sam zostałby krzykaczem? Świat ludzki nie jest czarno-biały. Są jednak osoby czarne i białe. Czarne, czyli takie, które mówią, że x jest złe i białe, czyli takie, które mówią, że x jest dobre. Gdyby czarne i białe zaczęły rozmawiać o x, z pewnością doszłyby do wniosku, że x jest i dobre, i złe, a czarne i białe stałyby się szare. To dlatego, że czarne i białe poznały drugą stronę.

Wyrzuć trochę brokatu w powietrze. Zobacz, że to nie takie absurdalne, jak się wydaje. Jeśli jesteś czarny, porozmawiaj z białym. Jeśli jesteś biały, porozmawiaj z czarnym. Co złego może się stać? Z wolności nic złego jeszcze nie wynikło. Spraw, żeby to „jeszcze” było tam zbędne.

TOP